niedziela, 20 stycznia 2008

Aniołek

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami - to zdanie zwykle kojaży się nam z bajkami, które rodzice czytali nam na dobranoc, tych kilka prostych słów przywołuje czuły, troskliwy głos mamy, która poprzez czytany tekst przenosiła nam we wspaniały, irracjonalny świat, pełen walecznych rycerzy, pięknych księżniczek, przyjaznych zwierzaków, gdzie zło dobrem zwyciężają, a każda historia zmierza ku szczęsliwemu zakończniu.

Któż z nas nie chciał by było zawsze. Sprawiedliwość, honor, szczęście, to coś o czym wielu z nas marzy, szybko jednak przekraczając linię dorosłości człowiek traci złudzenia. Jest raniony przez bliźnich, krzywdzi innych, zadaje ranny, które trudno zabliźnić, i myśli że raz zranionego serca, nie da się na powrót załatać. A jednak ja wierze, że tak nie jest.

Opowiem wam pewną historię.

A było to tak: Pewien chłopak, krzywdził, i ranił innych, nie zważając na uczucia bliźnich. Widząc to ojciec jego bardzo się zasmucił, i postanowił ukarać jedynaka. Gdy tylko zrobił coś złego, miał wbijać gwożdzie w płot. Z początku szło mu coraz ciężko, wbijał barzo dużo gwożdzi, jednak powoli, cierpliwie, kroczył po wyznaczonej przez ojca ścieżce, i z każdym dniem było ich coraz mniej. Aż w końcu doczekał się chwili, w której w płocie nie było żadnego gwoździa. Jednak lekcja dobrego ojca nie skończyła się w tym momencie. Tym razem chłopiec miał wyciągać gwoździe za każdym razem, gdy zrobił dobry uczynek. No i przyszedł czas w którym wszystkie gwoździe w płocie zostały wyciągnięte. Wtedy ojciec powiedział do syna:

- Dziecko, popatrz, pomimo iż wyjąłeś gwożdzie, stałeś się lepszy, to w płocie pozostały dziury, których nie da się załatać!

Brzmi znajomo? Pewnie nie raz słyszeliście tą opowieść, jednak ja chciałam dopisać do niej trochę inne zakończenie.

Otóż chłopczyk bardzo zasmucił się z powodu swego postępowania, i psotanowił naprawić wyrządzone zło. Choć ojciec uparcie wmawiał mu, że płotu nie da się zreperować, on wierzył że będzie inaczej. Z początku oswajał go ze swoją obecnością, później, wchodził na coraz to większe wyżyny zaufania, jednak powoli, ostrożnie, malutkimi kroczkami, czasem robił kilka kroków w tył, jednak nie zawracał z wytyczonej trasy. Z kolei płot, coraz bardziej przekonywał się do chłopca, i pomagał mu kroczyć po tej grzącej i niepewnej drodze. Dni mijały, dziury były coraz mniejsze, a wzajemne zaufanie głępszę, pełniejsze. Dobry ojciec widząc starania dziecka, zesłał pewnego dnia pięknego aniołka, który odczarował płot, tak by już nigdy nie doznał uszczerbku

Sylwia